Autor |
Wiadomość |
<
Dyskografia RHCP
~
Stadium Arcadium
|
Który krążek lepszy? |
Jupiter |
|
7% |
[ 3 ] |
Mars |
|
10% |
[ 4 ] |
Oba są świetne! |
|
79% |
[ 31 ] |
Oba są do niczego... |
|
2% |
[ 1 ] |
|
Wszystkich Głosów : 39 |
|
 |
|
Wysłany:
Pon 12:30, 19 Cze 2006
|
|
|
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 3337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pieprzoland, ul. Sezamkowa 9
|
|
Co sądzicie o najnowszym, dwupłytowym albumie? Według mnie... prawdziwie epicki odlot.
Ostatnio zmieniony przez Kaileena_Farah dnia Śro 18:38, 15 Sie 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
 |
|
 |
|
Wysłany:
Pon 12:34, 19 Cze 2006
|
|
|
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Los Angeles... California...
|
|
Album jest super!!! Po prostu wymiata!!! Moge go słuchać 24/7 i nigdy mi sie nie nudzi!!!
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pon 12:39, 19 Cze 2006
|
|
|
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 3337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pieprzoland, ul. Sezamkowa 9
|
|
Dwie płytki: Jupiter i Mars. Obie przebojowe i bardzo gitarowe ( )... tylko się zakochać...
Spis utworów:
Jupiter
"Dani California" – 4:42
"Snow ((Hey Oh))" – 5:34
"Charlie" – 4:37
"Stadium Arcadium" – 5:15
"Hump de Bump" – 3:33
"She's Only 18" – 3:25
"Slow Cheetah" – 5:19
"Torture Me" – 3:44
"Strip My Mind" – 4:19
"Especially in Michigan" – 4:00
"Warlocks" – 3:25
"C'mon Girl" – 3:48
"Wet Sand" – 5:09
"Hey" – 5:39
Mars
"Desecration Smile" – 5:04
"Tell Me Baby" – 4:07
"Hard to Concentrate" – 4:01
"21st Century" – 4:22
"She Looks to Me" – 4:06
"Readymade" – 4:30
"If" – 2:52
"Make You Feel Better" – 3:51
"Animal Bar" – 5:25
"So Much I" – 3:44
"Storm in a Teacup" – 3:45
"We Believe" – 3:36
"Turn It Again" – 6:06
"Death of a Martian" – 4:24
Ps. A Black Box za ponad 200 zł to dopiero smakowity kąsek dla fana...
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Śro 19:04, 21 Cze 2006
|
|
|
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
Jak dla mnie płyta jest genialna, słucham cały czas i zero nudy. Wymiata pod każdym względem
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Śro 19:28, 21 Cze 2006
|
|
|
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kraków ;]
|
|
crisinho napisał: |
Jak dla mnie płyta jest genialna, słucham cały czas i zero nudy. Wymiata pod każdym względem |
Zgadzam się w stu procentach
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Śro 19:36, 21 Cze 2006
|
|
|
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 3337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pieprzoland, ul. Sezamkowa 9
|
|
No to widzę, że wszyscy się zgadzamy co do geniuszu "SA" Ciekawa jestem kto da pierwszy głos na "nie" ...
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Śro 19:55, 21 Cze 2006
|
|
|
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kraków ;]
|
|
pewnie jakiś facet o ile sie tu jakiś znajdzie...
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Śro 19:56, 21 Cze 2006
|
|
|
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 3337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pieprzoland, ul. Sezamkowa 9
|
|
Mamy czterech panów na forum, Isiu! H4C37, Reinmar, Q-zyn oraz Crisinho (bo to chyba też osobnik płci męskiej xD) ... może za niedługo, któryś się tu dopiszę ...
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 19:43, 04 Lip 2006
|
|
|
Dołączył: 04 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn, Poland (Central Europe)
|
|
po pierwsze...
jak można dać głos na nie?
te płyty są genialne!
komuś się nie podobają? no przyznać się ja nie gryzę
chyba tutaj nikogo takiego nie ma
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 19:51, 04 Lip 2006
|
|
|
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 3337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pieprzoland, ul. Sezamkowa 9
|
|
Taaak... chyba raczej nikt nie da rady skrytykować nowego dzieła Red Hotów
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 19:53, 04 Lip 2006
|
|
|
Dołączył: 04 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn, Poland (Central Europe)
|
|
hah nawet gdyby...
ale tutaj nie ma co krytykować, od tego trzeba zacząć to jest świetne pod każdym względem
nie widzę innej możliwości w ankiecie
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Sob 10:23, 08 Lip 2006
|
|
|
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 2753
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
lepszy jest mars bo na jupiterze spokojniej troche a na marsie urzeklo mnie: desecration, 21st century, she looks to me, readymade, turn it again-ta szczegolnie a na jedynce hump i she's only 18 nie mowie jednak ze reszta jest zla bo wszytskie piosenki sa fajne ale jednak mars jest ciut lepszy
Edit by Kaileena_Farah// Setka ci stuknęła
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Pon 2:30, 10 Lip 2006
|
|
|
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 3337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pieprzoland, ul. Sezamkowa 9
|
|
Ja po pewnym czasie też faworyzuje lekko Marsa, ale cicho-sza xD I tak uważam, że obie płytki zasługują na uznanie i cześć xD Ale choćby samo "Turn it again" ... brak słów... zgon na podłodze.
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Wto 6:39, 11 Lip 2006
|
|
|
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 2753
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
tak mmmmmmmm......wiesz ze ja tez milosniczka "turna"
juz setka tak szybko???
jej tobie 300 stuknie :D30% postow w calosci - jestem pod wrazeniem ale chce Cie przescignac
|
|
|
|
 |
|
Wysłany:
Sob 9:46, 19 Sie 2006
|
|
|
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 2753
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
Gdyby tylko zespół zdołał opanować swoje megalomańskie zapędy i skondensował zawartość "Stadium Arcadium" na jednej płytce otrzymalibyśmy jeden z najbardziej kompletnych albumów w karierze Papryczek - idealne połączenie "okrągłych", beatlesowskich melodii z funkowym szaleństwem i gitarowym zębem. We wszystkim potrzeba umiaru a milionerzy z RHCP, którzy zbytnio uwierzyli w swoje posłannictwo i muzyczny geniusz, najwyraźniej o tym zapomnieli.
To nie moja opinia ale' kurcze' musze sie po czesci zgodzic
a to poczatek recenzji:
Dla wielomilionowej rzeszy nabywców, ukontentowanych przesłodzoną zawartością "Californication" i "By The Way", powrót skruszonego, wyszumionego po narkotykowych tarapatach Johna Frusciante na łono moralnie odrodzonego RHCP było zapowiedzią nowego, lepszego etapu w karierze zespołu. Dla mnie był to faktyczny początek końca Papryczek. Wychowany na klasycznej trylogii - "Freaky Styley"/"Uplift Mofo Party Plan"/"Mother's Milk" od pierwszej chwili kiedy usłyszałem "Scar Tissue" nie mogłem zdzierżyć nowego, ładnie nijakiego oblicza szalonych prekursorów funk-rocka. Słuchając "Californication" zachodziłem w głowę: gdzie się podział soczysty funk z dęciakami wczesnych albumów, gdzie gitarowe szaleństwo "Blood Sugar Sex Magic" i odjechane szpanerstwo "One Hot Minute"? Przy okazji wtopionego na całej linii "By The Way" straciłem wszelką nadzieję na przyszłą poprawę więc kiedy pojawiły się informacje na temat planów wydania kolejnego albumu, przyjąłem je z chłodem i sceptyzmem zahartowanym doświadczeniami poprzednich dwóch wpadek.
To wszystko sprawiło, że do "Stadium Arcadium" podchodziłem jak pies do jeża. Bo oprócz przeczucia przymusu obcowania z kolejną porcją balladowo-akustycznych wynaturzeń nawróconego na gitarową prostotę Fruscainte do wtóru zdziadziałego wokalnie Kiedisa i cofniętej w głębokie tyły - niegdyś szalejącej - sekcji rytmicznej okazało się że RHCP poczuli się na siłach stworzenia swojego opus magnum, własnego "Białego Albumu" racząc nas - biednych słuchaczy - podwójnym, ponad dwugodzinnym materiałem!
Pierwsze przesłuchanie potwierdziło obawy - z pobieżnego przesłuchania pozostała wielka pustka w głowie i jeszcze większa - ma się rozumieć bardziej bolesna - w portfelu. Dawałem jednak kolejne szanse, aż w końcu coś zaskoczyło... nie, nie ogłoszę wszem i wobec że "Stadium" to najlepszy album w karierze Red Hot Chili Peppers - ten nagrali 15 lat temu i to się już nigdy nie powtórzy. Chodzi o coś innego. Z pierwotnej masy nudnych i muzycznie nijakich kalek tworzonych na niezniszczalnej matrycy "Scar Tissue" stopniowo poczęły się wyłaniać bardziej wyraziste, aranżacyjnie ciekawsze fragmenty, odsłaniając z czasem kilka prawdziwych perełek. Mowa tu oczywiście o korzennie funkowych inspiracjach, które po latach niełaski w dokonianiach Papryczek znów dały znać o sobie, ratując "Stadium Aracadium" przed ostatecznym potępieniem. Nie zmienia to jednak faktu, że jest ich dramatycznie mało na łączną liczbę 28 kompozycji, których znaczna większość oscyluje wokół niezapamiętywalnych, mdławych ballad o rodowodzie "Californication". Oczywiście pod względem instrumentalno-technicznym trudno się do czegoś doczepić, produkcja Ricka Rubina jak zwykle błyszczy a zauważalnie większa ilość nieco śmielszych, wysuniętych solówek Frusciante cieszy jak cholera, jednak epicki rozmach w połączeniu z kompozycją nudą sprawia, że ekscytacja ze słuchania "Stadium Arcadium" zostaje stłamszona gdzieś tak na półmetku materiału.
Nie sprawdziła się koncepcja podwójnego oblicza albumu - zarówno "Jupiter" jak i "Mars" brzmią niemal identycznie - identycznie nudno dla jasności - z lekką, nieznaczną przewagą na korzyść pierwszej połówki. To tam znajdziemy bujający przebojowym groove "Charlie" zwieńczony eksplozją gitarowego mięcha, funkowo-zakręcony "Hump De Bump" ze spoonmanowskim (jacyś fani Soundgarden na sali?) przełamaniem czy "Warlocks" z ciekawą komunikacją instrumentów na linii Flea-Frusciante. Strona "B" też ma swoje lepsze chwile, jak chociażby "Readymade" z mocnym, hard-rockowym riffem a w szczególności "Storm In The Teacup", którego pfunkowy początek choć na moment powraca do młodzieńczej werwy "Freaky Styley".
tak tylko wrzucam zeby nie bylo
|
|
|
|
 |
|